Drugą, oprócz gejzerów, najpopularniejszą atrakcją Yellowstone są dzikie zwierzęta, które można spotkać dosłownie na każdym kroku. Są tam między innymi niedźwiedzie, wilki, kojoty, lisy, jelenie, widłorogi, wapiti, orły, mnóstwo kruków i oczywiście bizony. Te ostatnie są najłatwiejsze do wytropienia bo zwykle pasą się stadami na łąkach niedaleko dróg, którymi jeździ się przez park. Często też można napotkać bizona przechodzącego przez jezdnię, albo skubiącego trawę tuż przy drodze. Wtedy z bliska widać jak wielkie i majestatyczne są to zwierzęta.
Oprócz przepięknych widoków, dzikich zwierząt i kolorów złotej jesieni, które dominowały kiedy zwiedzaliśmy Yellowstone, duże wrażenie zrobiło na nas to jak Amerykanie podchodzą do zarządzania parkiem. Z jednej strony jest tam przygotowana podstawowa infrastruktura, która jest w stanie przyjąć rocznie te rzesze ludzi odwiedzające park. Z drugiej zaś strony natura jest pozostawiona sama sobie. Pożary nie są gaszone, powalone drzewa nie są usuwane dopóki nie zagrażają bezpośrednio odwiedzającym, a dzika zwierzyna żyje sobie tak jak jej się podoba. Jedynie w przypadku kiedy te niebezpieczne zwierzęta zbliżą się za bardzo do kempingów, hoteli czy restauracji są przeganiane przez strażników parku na bezpieczną dla nich i dla ludzi odległość. Warto jednak wiedzieć, że co roku zdarzają się wypadki, kiedy to turyści są atakowani przez bizony czy niedźwiedzie. Niestety niektóre z nich są śmiertelne. Dlatego też przed wyruszeniem na szlak warto zapoznać się z zasadami zachowania się w parku, które znacznie zmniejszają prawdopodobieństwo niebezpiecznego spotkania z wielkim grizzly.
W Yellowstone można spędzić cały tydzień nie nudząc się przez ten czas ani trochę. Jest tam bowiem wiele szlaków, punktów widokowych i miejsc z których można obserwować dziką zwierzynę. Podróżnicy z ograniczonym budżetem powinni zabrać ze sobą zapas jedzenia, które można przygotować w kempingowych warunkach, bo ceny wszystkiego na terenie parku są dość wysokie. Za to woda, i to w dodatku źródlana, dostępna jest wszędzie bezpłatnie. Aha, i nie ma zasięgu więc telefony są mało przydatne, chociaż w jednym ze sklepów na kempingu jest darmowe wi-fi.
SZPICZASTY AMFITEATR
Do Parku Narodowego Bryce Canyon przyjechaliśmy nie mając rezerwacji miejsca na kempingu, gdyż nie wiedzieliśmy kiedy dokładnie tam dotrzemy. Niestety po wjeździe do parku okazało się, że wszystkie miejsca zarówno dla namiotów jak i kamperów są zarezerwowane do końca sezonu. Znaleźliśmy więc strażnika kempingu, żeby sprawdzić czy aby na pewno nie ma żadnego wolnego miejsca na nasz malutki namiocik. Strażnik był uśmiechniętym i pozytywnie nastawionym gościem, a jak dowiedział się, że jesteśmy z dalekiej Europy od razu znalazł małe miejsce na uboczu, na którym nasz namiot wpasował się idealnie.
Pierwszym szlakiem, na który wybraliśmy się w tym Parku Narodowym był półtoragodzinny Navajo Loop Trail. Ścieżka najpierw schodzi łagodnymi zakolami w dół, potem biegnie płasko dnem kanionu, by następnie podobnymi łagodnymi serpentynami doprowadzić z powrotem do punktu wyjścia. Ponadto, tego samego dnia, objechaliśmy samochodem kilka punktów widokowych w północnej części kanionu. Wszystkie są naprawdę przepiękne i warte zobaczenia. Najpiękniejsze widoki są oczywiście o wschodzie i zachodzie słońca, gdyż wtedy właśnie gra światłocieni i kolorów powoduje, że sceneria wygląda jak zdjęcie z podkręconymi w photoshopie kolorami i kontrastami. Największe wrażenie robi jednak część kanionu zwana Amfiteatrem. W tym miejscu z dna „wyrastają” rzędy wysokich na kilka lub kilkanaście metrów skalnych kolumn, które przypominały nam trochę chińską armię terakotową, tylko bez wyrzeźbionych twarzy czy zbroi.
Ciekawą rzeczą, którą można zrobić w Bryce Canyon jest obserwacja nieba nocą. Park jest podobno jednym z najlepszych do tego miejsc, ponieważ jego położenie z dala od miast powoduje, że „zanieczyszczenie” światłem jest tam niewielkie. Dzięki temu podczas bezchmurnej nocy leżąc na trawie, spacerując przez kanion na zorganizowanym nocnym trekkingu, lub patrząc w górę przez wielki teleskop możemy obserwować niebo rozświetlone milionami gwiazd. Tak rozgwieżdżone niebo, z drogą mleczną na wyciągnięcie ręki, widzieliśmy jeszcze tylko w Boliwii na wysokości 4000 m n.p.m. Kosmiczne wrażenia!
LĄDOWISKO ANIOŁÓW
W Parku Narodowym Zion powtarza się sytuacja z kempingiem. Nie ma żadnych wolnych miejsc. Rozmawiamy więc ze strażnikiem kempingu czy możemy rozbić się gdzieś poza wyznaczonymi miejscami, ale tym razem pani strażnik rozkłada ręce mówiąc, że absolutnie nie ma takiej możliwości i że niestety nic nie może dla nas zrobić. Pytamy jej więc czy możemy się rozbić na czyimś miejscu namiotowym jeśli ten ktoś się zgodzi i na całe szczęście takiego rozwiązania strażniczka kempingu nie zakazuje.
Pierwszy gość, którego spytaliśmy się czy możemy rozbić nasz namiot gdzieś z boku na jego miejscu namiotowym od razu się na to zgodził mówiąc, że on właśnie wyjeżdża (wcześniej niż planował) więc mamy zapłacone za jedną noc z góry. O wzięciu od nas pieniędzy nie chciał nawet słyszeć, a w dodatku przed wyjazdem pożyczył nam jeszcze swój sprzęt do gotowania, w którym podgrzaliśmy sobie na obiad zupę z puszki.