powrót
15.02.2013

Srebro Potosi. Ciemna strona

G_rnicy_z_potosi_
Górnicy z Potosi.

     Potosi swoje bogactwo i rozwój zawdzięcza Cerro Rico (Bogate Wzgórze), które od setek lat hojnie obdarza srebrem, cynkiem i innymi skarbami tych, którzy mają odwagę po nie sięgnąć

     Kopalnie, leżącą praktycznie w mieście, można zwiedzać. Jest to dosyć mocne doświadczenie bowiem nie jest to żadna turystyczna wycieczka po nieczynnych tunelach gdzie można pooglądać jak górnicy przed wiekami wydobywali srebro. Jest to czynna kopalnia gdzie zwiedzający po prostu chodzą między górnikami starając się nie przeszkadzać im w pracy. Pracy, która wygląda praktycznie tak samo jak kilkaset lat temu. Warunki są tragiczne. To tak jakby manekiny z muzeum górnictwa zaczęły się ruszać. Brakuje tylko Łyska, pewnie dlatego, że tunele są zdecydowanie za niskie dla konia. Ponad tonowe wagoniki z urobkiem ciągną więc 16-17 letni chłopcy. Choć ponoć normalne jest, że pracują w ten sposób jeszcze młodsze dzieci.

     W kopalni sporo jest arszeniku, który naturalnie występuje w skałach więc nie można tu jeść. Górnicy żeby wytrzymać wiele godzin bez jedzenia żują liście koki. I często popijają alkoholem. Pracują w komunach. Ile wydobędą tyle zarobią, nie pracują dla firmy, która zapłaci im pensję tylko na rzecz całej grupy. Takich konkurujących tu grup jest ponad sześćdziesiąt. Górnicy żeby dostać się do srebra wysadzają skały dynamitem. Nikt tu tego nie kontroluje, a dynamit kupuje się po prostu na ulicy. Zdaniem naszego przewodnika policja do kopalni nigdy nie zagląda więc i prawo tu nie istnieje. Wysadzone skały górnicy wyciągają na powierzchnię prowizorycznymi windami i wywożą wózkami pchanymi po resztkach torów. Kiedy się na to patrzy po prostu nie można uwierzyć, że ktoś jeszcze tak pracuje.

     Górnicy wierzą w swojego podziemnego diabła, twierdząc, że pod ziemia nie ma boga. Kiedy piją strącają kilka kropel dla matki ziemi. Diabłu przedstawionemu za pomocą kukły, przynoszą lokalny spirytus, papierosy, liście koki. Czasem zabijają dla niego lamę. Kiedy idzie się do kopalni należy zabrać ze sobą jakieś drobne prezenty. Najlepszym prezentem dla górników jest dynamit. Jeśli ktoś woli inne podarunki może kupić spirytus, napoje lub liście koki. Wszystko to można dostać za grosze w kramach po drodze. Wejście do kopalni to po prostu dziura w skale. Nie należy tu oczekiwać bramy, szyldu i sklepiku z pamiątkami.

     Jeśli coś się górnikom nie uda, na przykład nie wybuchnie podłożony ładunek klną „cholerny dynamit z Chile”. Łatwo tu wyczuć, że Boliwijczycy nie lubią swoich zachodnich sąsiadów. Głównie dlatego, że kiedyś Chile zabrało im w czasie wojny spore tereny pozbawiając Boliwię dostępu do Pacyfiku.

Na marginesie.

     Zwiedzanie kopalni srebra w Potosi jest silnym i dającym do myślenia doświadczeniem. Jednak wybierając się tam warto poszukać dobrej, doświadczonej agencji i sprawdzonego przewodnika. Nasz był fatalny. Co prawda pracował w kopalni od wielu lat i wiedział o niej pewnie prawie wszystko ale swoim zachowaniem i podejściem do innych wprowadzał strasznie napiętą, nieprzyjemną atmosferę. Bardziej zależało mu na popisaniu się swoją beztroską odwagą niż na pokazaniu nam kopalni. Nie czuliśmy się bezpiecznie i mogliśmy wreszcie odetchnąć kiedy już z kopalni wyszliśmy.

Mimo wszystko poleciłbym zobaczenie tego miejsca bo jest to niepowtarzalne doświadczenie.