Przedostatni akord wyprawy po południowo-zachodniej Boliwii to laguny, skalne doliny i przedziwny cmentarz pod Uyuni.
Laguny.
Trzeci dzień zaczęliśmy od oglądania kolejnych lagun, które mają ten urok, że każda wygląda inaczej. Różnią się kształtem, kolorem wody lub położeniem. Jedna znajduje się w stóp wulkanu, inna wśród gór, jeszcze inna na płaskowyżu. Zawsze jest coś nowego. Raz woda jest czerwona, raz idealnie niebieska, a kiedy indziej zielona. Zresztą z zieloną laguną (Laguna Verde) wiąże się mała tragedia. Od kilku miesięcy laguna straciła kolor. Z prześlicznej zielonej, woda stałą się w niej szara, nijaka. Jak opowiadał nam jeden z przewodników-kierowców, Pancho, jest to dla nich bardzo smutne. Kiedyś było to miejsce bardzo poruszające, teraz straciło dużo ze swojego uroku. Nikt nie wie dlaczego się tak stało. Być może na skutek wstrząsów ziemi jakieś podziemne rzeki zmieniły swój bieg i już nie zasilają laguny, przez co zniknął unikalny kolor.
Jednak nawet bez zielonej laguny nie mogliśmy się nudzić. Pojechaliśmy obejrzeć skałę-drzewo. Brzmi to jak tania atrakcja turystyczna ale wygląda całkiem nieźle. Skała uformowana, jak większość tutaj, przez wiatr i deszcz ma kształt rozłożystego drzewa. Ponieważ erozja trwa nadal, a najsilniej działa u podstawy skały, któregoś dnia zapewne skalne drzewo się przewróci. Boliwia straci kolejną atrakcję. Nie ma się jednak póki co czym przejmować. Po pierwsze stanie się to pewnie za kilkaset lat, a po drugie ciekawych miejsc i tak tu nie zabraknie.
Można się na przykład wybrać do doliny skał i tam oglądać setki dziwnych rzeźb pochodzenia wulkanicznego. Dolina ta ciągnie się kilka kilometrów, a po obu stronach drogi pełno jest rozlanej, zastygłej lawy.
Rdza.
Tuż przed miejscowością Uyuni znajduje się nieco abstrakcyjne miejsce, niczym z filmu Mad Max czyli cmentarzysko pociągów. Kiedyś pobliskie miasto było ważnym węzłem kolejowym w Boliwii. Zapewne pociągami transportowano wydobywane w okolicy minerały. Kiedy jednak surowce się skończyły, a miasto podupadło i opustoszało, pociągi, wagony, zwrotnice i szyny po prostu zostawiono na pustkowiu. Stanowią teraz atrakcję dla turystów odwiedzających Uyuni i przypominają nieco o historii tego miejsca. Samo miasto jest niestety przygnębiające, nie ma ani kolonialnego smaku, ani przedkolumbijskiego uroku ani miłego podróżniczego klimatu. Jest po prostu brzydkim miasteczkiem, zbudowanym z kamieni i soli, które swoją popularność zawdzięcza tylko pobliskiemu solnisku. Solnisku, które jest dla mnie jednym z najciekawszych i najpiękniejszych miejsc świata. Taki salar zapamiętałem z wizyty przed czterema laty i taki miałem nadzieję zobaczyć teraz.
Pozostało nam tylko trzymać kciuki za ładną pogodę na kolejny dzień żeby finał okazał się godny wspaniałej wycieczki.