powrót
01.02.2013

Parujące kratery

Gor_ca_woda_i_minera_y_
Gorąca woda i minerały.

     Gejzer jest dla mnie zjawiskiem przedziwnym. Szczególnie jeśli znajduje się na wysokości 4 320 m n.p.m. Każdy szybszy krok powoduje zawrót głowy, a dookoła z małych kraterów unosi się para wodna. Czuć siarkę i sól.

     Z tego co zrozumiałem woda w tutejszych gejzerach pochodzi z okolicznych gór. Relatywnie płytko pod ziemią znajduje się tutaj gorąca lawa, która podgrzewa skały, a te doprowadzają przepływającą przez nie wodę do wrzenia. Woda i para znajdują ujście przez mniejsze i większe kratery wyrzucając przy tym rozpuszczone wcześniej minerały. Minerały te osadzają się wokół krateru tworząc z czasem pokaźne stożki, które świadczą o tym jak stary jest gejzer. Niektóre mają dwa tysiące lat. Gejzer wybucha w określonych godzinach z zadziwiającą dokładnością, a wynika to z temperatury i ciśnienia. Co ciekawe przewodnik potrafi też określić co do sekundy ile będzie trwał pokaz.

     Widok gejzerów o świcie, parujące kratery, zapach siarki, wulkaniczne stożki wszystko to stanowiło obrazek jak z katastroficznego filmu lub jednej z tajemniczych krain z Władcy Pierścieni. Miałem wrażenie, że za chwilę zza dymu wyjedzie na koniu Gandalf albo z krateru wyjrzy Gollum. Nic takiego się nie zdarzyło ale za to na koniec trafiliśmy do miejsca gdzie można się było kąpać w gorącej wodzie termalnej. Jeszcze przed momentem wszyscy trzęśli się z zimna, a po chwili zrzucali ubrania żeby w samych kąpielówkach lub kostiumach grzać się w ciepłej sadzawce. Woda była gorąca tylko blisko małego bijącego cały czas źródełka, im dalej tym robiła się chłodniejsza, więc wszyscy tłoczyli się blisko ciepła. W ogóle to wyjazd na gejzer jest nieco zwodniczy. W San Pedro wszyscy są przyzwyczajeni do upału od rana do wieczora. Tymczasem o świcie na wysokości ponad 4 000 m n.p.m. jest tylko kilka stopni. Jeśli więc ktoś wybierze się w spodenkach i japonkach (a zdarzają się tacy) to zamarznie, zanim któryś gejzer zdąży wystrzelić.

     Jako, że gejzery ogląda się o świcie mieliśmy tego dnia jeszcze sporo czasu i postanowiliśmy spróbować czegoś nowego. Popularną atrakcją w San Pedro jest zjeżdżanie z wydm na deskach snowboardowych czyli sandboarding. Okazało się to bardzo łatwe, choć jeżdżenie po piasku opiera się na zupełnie odwrotnych zasadach niż jeżdżenie po śniegu. Zamiast na krawędziach jeździ się ”na płasko” z ciężarem ciała przesuniętym na tył, a skręca się ruchem ramion. Zabawa była świetna, a widoki z góry na kamienisto-pustynną dolinę niewiarygodne. Jedyną wadą jest brak wyciągu więc żeby zjechać z wydmy trzeba na nią wejść.

     Zimowego wypadu na deskę bym na to nie zamienił ale doświadczenie było bardzo fajne.