powrót
02.01.2013

Ushuaia, miasto na końcu świata

Laguna_esmeralda_ushuaia_
Laguna Esmeralda. Ziemia Ognista.

     Dla tych, którzy przyjeżdżają tutaj z różnych zakątków globu jest to koniec świata, ale dla tych, którzy tu mieszkają, Ushuaia to dopiero początek.

     Ushuaia mimo, że jest miasteczkiem portowym ma atmosferę typowo górską. Nie tylko ze względu na widok szczytów gór wszędzie dookoła ale też z powodu architektury i położenia na zboczu, przez co ulice idące od morza pną się stromo w górę. Centrum jest opanowane przez hostele, agencje i restauracje (z Irish pubem włącznie). Zaś tuż za miastem zaczyna się charakterystyczny dla wyspy (Ziemia Ognista) krajobraz, czyli pagórki porośnięte lasem lub krzewami oraz góry w tle.

     Przyroda jest tutaj wszechobecna, surowa, spokojna i dzika. Miasteczko położone jest bardzo malowniczo nad samą wodą (Kanał Beagle’a) i otoczone górami. Idealne miejsce do trekkingu. My wybraliśmy się do Parku Narodowego Ziemi Ognistej (Parque Nacional Tierra del Fuego) oraz do laguny o wdzięcznym imieniu Esmeralda.

     Oba trekkingi były bardzo przyjemne. Nam szczególnie podobał się ten do laguny bo szlak jest prawie dziki, są tylko znaczki na drzewach i kawałek wydeptanej ścieżki na początku. Trzeba sobie samemu szukać przejścia między drzewami, strumykami i grzęzawiskami. Dookoła nietknięta przyroda, w oddali szczyty gór. Sceneria jest piękna, a łatwo też spotkać zwierzęta. Na naszej drodze pojawił się szary lis patagoński z charakterystycznym, dużym i puszystym ogonem. Przyglądał nam się z zaciekawieniem i wcale nie zamierzał uciekać. Przez chwilę nawet zastanawiałem się czy to normalne, że dziki lis nie boi się ludzi ale gdy podeszliśmy bliżej zwierzak czmychnął w las. Kolejną atrakcją było siedlisko bobrów. Z malutkiej rzeczki, za pomocą kilku tam, zrobiły one spory staw, z kilkoma przełomami i sporym żeremiem. Mieliśmy sporo szczęścia, bo wracając natknęliśmy się na kilka bobrów przy pracy, kiedy zbierały i transportowały gałęzie.

     Ushuaia żyje w dużej mierze z turystów. Co ma swoje zalety i wady. Dojazd do parku kosztuje 100 pesos, co biorąc pod uwagę odległość jest ceną zbójecką ale nie ma wyjścia. Chyba, że złapie się stopa. Z drugiej strony oferta wycieczek jest bardzo bogata. Od rejsów po Kanale Beagle do wyprawy na Antarktydę. Ta ostatnia to wydatek prawie 4.000 USD ale jak twierdził pewien Niemiec, który wybrał się na taką wycieczkę, były to najlepiej wydane pieniądze w jego życiu.

     W Ushuai poznaliśmy też pewnego Baska, który bardzo dużo się wspina. Kiedy dowiedział się skąd jesteśmy opowiedział nam ciekawostkę. Wśród osób wspinających się, przynajmniej tych, z którymi on ma do czynienia, gdy ktoś jest naprawdę twardy, zawsze wybiera najtrudniejsze trasy i niczego się nie boi, mówi się o nim: On jest jak Polak.