Do Pekinu dotarliśmy o świcie autobusem. Miasto nie wyglądało ładnie, było szare. Przede wszystkim szare. Później okazało się, że nie była to szarość poranka lecz szarość smogu.
Zanieczyszczenie w Pekinie jest olbrzymie. Wielokrotnie przekracza wszelkie normy. Stężenie szkodliwych cząsteczek, które nie powinno przekraczać 20-25 jednostek, w Pekinie często wynosi ponad 300 jednostek, a rekordowo osiągnęło 900 jednostek. To tak dla zobrazowania skali problemu.
Nawet w zwykły dzień w Pekinie człowiek rano budzi się z posmakiem kurzu w ustach i z lekką chrypką. W Chinach funkcjonuje określenie „pekiński kaszel” bo mieszkańcy tej metropolii z powodu zanieczyszczenia powietrza ciągle cierpią na drapanie w gardle. W ciągu dnia całe miasto spowite jest mgłą. Nie jest to delikatna, ulotna mgiełka, lecz raczej ciężka, szara kotara wisząca nad miastem.
Przebijające się przez nią słońce ma dziwny, nienaturalny kolor. Nieba nie widać. Na Placu Tiananmen ustawiono nawet olbrzymie telebimy, na których wyświetlane są wschody słońca lub błękitne niebo. Widoki, których mieszkańcy nie mogą zobaczyć na żywo. Wielu ludzi nosi na co dzień maseczki chroniące przed zanieczyszczeniem. Sonia, u której się zatrzymaliśmy miała zwyczaj biegania rano, ale podczas naszej wizyty powietrze było tak brudne, że musiała sobie odpuścić wszelką aktywność fizyczną na zewnątrz. Podobno czasami lepiej w ogóle nie wychodzić z domu.
Smog odbiera też część frajdy ze zwiedzania miasta. Nawet jeśli chwilowo zanieczyszczenie nie jest tak duże i da się w miarę normalnie oddychać to wszystkie widoki są niestety nieco szarawe. Imponujący Pałac Letni, Zakazane Miasto czy Świątynia Nieba wyglądają jakoś blado i nieciekawie przykryte ponurym płaszczem smogu.
Winowajców tej sytuacji jest kilku. Po pierwsze spora liczba elektrowni na węgiel zlokalizowanych w pobliżu miasta. Produkują one energię dla dwudziestu milionów mieszkańców Pekinu ale również „dostarczają” im olbrzymią ilość pyłów i zanieczyszczeń. Po drugie samochody. Jest ich w tym mieście podobno już pięć milionów, a kolejne ćwierć miliona przybywa każdego roku. Do tego Chińczycy nadal często używają pieców węglowych, które emituję mnóstwo zanieczyszczeń. No i ostatni czynnik, Pekin jest bardzo niekorzystnie położony i spaliny oraz zanieczyszczenie zamiast roznieść się dalej kumulują się nad miastem. Dlatego wystarczy wybrać się kilkadziesiąt kilometrów za miasto, choćby na zwiedzanie Wielkiego Muru i już można się cieszyć słońcem i błękitem nieba.
Na koniec dodam tylko, że zabytki Pekinu są niesamowite i zasługują żeby opisać je osobno. Co niedługo uczynimy bo miasto to zostało w naszej pamięci nie tylko ze względu na smog.