back
06.09.2014

CHIŃSKIE KURORTY

Pa_ace_w_lijiang_
Pałac w Lijiang.

     Wiedząc jak szybko rozwijają się Chiny nie mogliśmy być zdumieni, że w nowoczesnych miastach pełno jest wieżowców, sklepów, ludzi i ruchu. Liczyliśmy jednak, że w małych, górskich miejscowościach, do których się wybieraliśmy, będzie spokojnie, ciekawie i nieco starodawnie.

     Najpierw trafiliśmy do Dali, uznawanego za bardzo turystyczne ale warte zobaczenia. Pierwsze wrażenie było zaskakujące. Przewodnik opisuje bowiem stare Dali, małe miasteczko otoczone murem z wielkimi zdobionymi bramami wjazdowymi z każdej strony świata. Tymczasem autobus wysadził nas w dużym, chaotycznym i brzydkim nowym Dali, liczącym ponad milion mieszkańców. Na szczęście szybko udało nam się dostać tam gdzie chcieliśmy czyli w obręb miejskich murów. Niestety równie prędko okazało się, że zarówno same mury jak i bramy nie są wcale stare, a jedynie odbudowane na wzór oryginałów. Dali (to stare) to miasteczko ładne i, jeśli komuś nie przeszkadza tłum turystów, całkiem miłe. Można tam znaleźć kawiarnie w zachodnim stylu i drogie restauracje ale też z łatwością trafi się do lokalnej pierogarni lub jadłodajni. Atmosfera w tych miejscach jest bardzo autentyczna i mimo ogromnej bariery językowej, sympatyczna. Nikomu nie przeszkadzało, że zamawialiśmy na migi, a nam nie robiło wielkiej różnicy, że czasem nie wiedzieliśmy co dostaniemy na talerzu.

     Dali to takie połączenie, z jednej strony codzienność życia Chińczyków z prowincji, z drugiej imponująca turystyczna machina. Codzienność widać w bocznych uliczkach, machinę na głównych deptakach. Z naprawdę starych zabytków można tu znaleźć trzy pagody znajdujące się niedaleko poza obszarem starego miasta. Atrakcją okolicy są też góry, po których można sobie samodzielnie chodzić. Rozciąga się z nich widok na miasteczko, pola ryżowe i jezioro, które samo w sobie jest kolejną atrakcją. Popularne są zarówno rowerowe wyprawy wokół akwenu jak i rejsy małymi łódkami.

     Z Dali autostopem dostaliśmy się do Lijiang - miasteczka, o którym krążą dwie opinie. Dla jednych jest śliczne i zachwycające dla innych okropne i zupełnie skomercjalizowane. No cóż, jedni i drudzy mają rację. W Lijiang jest bowiem wszystko. Brzydkie pospiesznie zbudowane nowe miasto, urokliwa, pełna starych domów starówka oraz tłum chińskich turystów. Stare miasto jest bardzo zadbane. Ulice wyłożone są kamieniami, nad kanałami przerzucone są czarujące mostki, a drewniane domy kryte dachówką podświetlane są wieczorem na jednakowy, żółty kolor. Do tego wszystkie szyldy zrobiono w jednym stylu dzięki czemu całość robi porządne, schludne, a nawet eleganckie wrażenie. Wszystko jest przygotowane oczywiście z myślą o turystach, których tutaj nie brakuje. Uliczki starówki są zatłoczone jak metro w Pekinie, a wieczorem w każdym klubie i restauracji trzeba wcześniej rezerwować stolik. Jedna z ulic jest owładnięta przez kluby nocne, w których do rana rozbrzmiewa muzyka, leją się drinki, a na scenie wyginają się różnej maści artyści. Od muzyków przez komików po klaunów. Publiczność zdaje się ich uwielbiać bo zapełnia kluby po brzegi. A jest to prawie wyłącznie super wylansowana chińska publika. Tak oto bawią się Chiny na urlopie. Króluje kicz, ale nikomu to nie przeszkadza.

     Lijiang to miejsce, w którym można przyjemnie spędzić kilka dni. Może nie ma w sobie tej autentyczności, której pragnie doświadczyć prawie każdy podróżnik w Chinach. Może zdecydowana większość uporządkowanych uliczek zajęta jest przez sklepy ze srebrem, wyrobami z rogów jaka, jedwabnymi szalikami i elegancko zapakowaną herbatą, ale z drugiej strony może to wyobrażenie o starych Chinach to mrzonka. Przecież to co widzimy dookoła to prawdziwe Chiny. Czy to się komuś podoba czy nie, takie właśnie są.

Tagi: Chiny, Yunnan, Lijiang, Dali,