powrót
06.12.2012

Ogromne Rio

Rio_1_2
I wszystko jasne.

     Rio jest bardzo trudne do opisania. Jeszcze trudniejsze jest do ogarnięcia. Jest jednak jeden dobry sposób żeby zobaczyć całe miasto. Trzeba wjechać na monument Chrystusa górujący nad okolicą. Stąd widok jest rzeczywiście wspaniały. Wreszcie widać całe miasto, jak na dłoni. Jest ogromne. 

     Mnóstwo ludzi, samochodów i autobusów. Nieustanny ruch. Autobusów jest najwięcej. Na jednym przystanku potrafi zatrzymywać się kilkanaście linii. Busy podjeżdżają non-stop. Zdarza sie, że na przystanku w jednej chwili stoją cztery pojazdy. Przystanek rozciąga się wtedy na ponad 30 metrów. Właśnie autobusami zwiedzaliśmy miasto, które jest bardzo rozległe i przez to dojechanie gdziekolwiek zabiera dużo czasu. Warto jednak dotrzeć w najbardziej znane miejsca jak wzgórze zwane Głową Cukru (Pão de Açúcar), posąg Chrystusa Odkupiciela (Cristo Redentor) czy słynne plaże. Rio jest z jednej strony miastem bardzo nowoczesnym i szybko się rozwijającym, z drugiej miastem pełnym dzielnic biedy i miejscami groźnym. My jednak trzymaliśmy się centrum i nie czuliśmy się niebezpiecznie. Miasto jest też bardzo zielone. Jest sporo parków, a wszędzie dookoła porośnięte drzewami wzgórza stanowiące wizytówkę Rio.

     Z milionów Brazylijczyków w Rio każdy wygląda inaczej. Różnorodność jest niesamowita. W Rio mieszka prawdziwa mieszanka ludzi z całego świata. Więc w ogóle nie da sie określić kogoś takiego jak przeciętny Brazylijczyk. Łączy ich jednak jedna cecha. Prawie wszyscy chodzą w klapkach. Urokiem miasta są dwie szerokie plaże: Copacabana i Ipanema. Wcale nie są one przereklamowane. Ciągną się kilometrami, tuż obok wieżowców i hoteli. Wielkie fale rozbijają sie na brzegu, dookoła ludzie spacerują, kąpią się, grają w piłkę lub siatkówkę.

     Byliśmy w Rio krótko więc zobaczyliśmy tylko znane miejsca, dużo czasu spędziliśmy w autobusach i metrze, żeby do tych miejsc dojechać. Trochę o życiu w Rio dowiedzieliśmy się od brazylijsko-kanadyjskiej pary, u której mieszkaliśmy przez te trzy dni. Mam jednak wrażenie, że kolejne kilka dni niewiele by zmieniło. Żeby poznać to miasto trzeba by tu spędzić pewnie cały rok. My ruszyliśmy dalej.