Za Australią zacząłem tęsknić zanim jeszcze z niej wyjechaliśmy. Po raz pierwszy w tej podróży mam tak wielką ochotę gdzieś wrócić. Dlaczego tak bardzo spodobał mi się ten kawałek świata?
Przede wszystkim ze względu na naturę. Jeżdżąc po Australii przez prawie trzy miesiące mieliśmy dostatecznie dużo czasu, żeby przekonać się co jest tutaj najciekawsze. Przyznam, że stale byłem pod wrażeniem tego kraju.
Różne strony Australii
Każda część krainy kangurów oferuje coś innego. Południe urzekło mnie wspaniałym wybrzeżem z Great Ocean Road na czele i niezliczoną ilością kangurów. Jest to również najlepsze miejsce żeby spotkać dziko żyjące koale oraz emu. Tutaj też leżą dwa miasta, w których bardzo mi się podobało – Melbourne i Adelajda. Centralną część zajmuje Outback czyli tereny głownie pustynne, ale jakże ciekawe i piękne. Dla mnie była to najciekawsza część naszej australijskiej przygody. Widoki Uluru, Olgas, Kanionu Królów czy wschodu słońca w Ormiston Gorge zostaną mi w pamięci do końca życia. Do tego sama jazda przez Red Center, jak nazywają tę część kraju Australijczycy, była wyzwaniem, urozmaiconym jeszcze takimi niebanalnymi miejscami jak podziemne Coober Pedy czy kowbojskie Mount Isa. Z tego ostatniego miasteczka wystarczyło jednak przejechać tysiąc kilometrów na wschód żebyśmy dostali się do Cairns i znaleźli się w innym świecie – pełnym krokodyli, palm i plantacji trzciny cukrowej. To tutaj zjeżdżają się miłośnicy sportów ekstremalnych, nie odmówiliśmy więc sobie odrobiny szaleństwa skacząc ze spadochronem i nurkując na Wielkiej Rafie Koralowej. Jeśli jeszcze komuś mało to na południe rozciąga się, niczym ziemia obiecana, wschodnie wybrzeże. To tutaj Australijczycy najchętniej wybierają się na urlop, żeby kąpać się w krystalicznie czystej wodzie i podziwiać rafę albo po prostu leżeć na pięknych, piaszczystych plażach w cieniu palm. W tej części Australii znaleźliśmy wszystko czego można zapragnąć na wakacjach – od luksusów i parków rozrywki na Gold Coast, przez urok wysepek Whitsundays, po oglądanie wielorybów i kemping na bezludnej wyspie. Jeśli dodać do tego tętniące życiem Sydeny z pęknymi plażami miejskimi, to mamy kraj idealny.
Okiełznana dzikość
Świetne w Australii jest również to, że jej dzikość jest nieco okiełznana, odrobinę ucywilizowana ale w dość rozsądny sposób. Dzięki temu wspaniałe miejsca są łatwo dostępne ale jednocześnie nadal pozostają autentyczne. Mogliśmy poczuć prawdziwą niezależność i swobodę przemierzając samemu pustynię albo doświadczyć bliskości natury obserwując na wolności wieloryby, wielbłądy, koale, kangury, a nawet dziobaki. Wszystko to podróżując samodzielnie, bo jest to w Australii łatwe. Wszędzie są mapki, opisy okolicy i wszelkie niezbędne informacje. W parkach narodowych często dostępne są wygodne miejsca z elektrycznymi grillami, na których można upiec obiad. Kempingów jest mnóstwo, a do tego przy szosach znajdują się dobrze wyposażone miejsca na odpoczynek. Dodatkowo nie ma tu wielkiego ruchu, jest więc przestrzeń i natura.
Własne cztery kółka
Z praktycznych obserwacji mogę stwierdzić, że trudno o lepszy kraj do podróżowania ale pod jednym warunkiem, że ma się własny transport. Na krótki okres można auto wypożyczyć, ale jeśli podróż po tym kraju trwa dłużej niż 2-3 tygodnie zdecydowanie polecamy kupno samochodu gdyż jest to ogromna oszczędność. Na przykład wycieczka z Alice Springs do Uluru to koszt ok. 300 dolarów od osoby, a to tylko jedna w wielu atrakcji do obejrzenia. Podróżując więc autobusem jest się niejako skazanym na płacenie za drogie wycieczki dodatkowe. Do zwykłego zwiedzania najsensowniejszym wyborem jest kupno jakiegoś popularnego i niezawodnego kombi (zwanego tutaj station wagon). W naszym przypadku był to 18-letni Ford Falcon - maszyna nie do zajechania, a ze względu na popularność tego modelu, łatwa do naprawy w każdym warsztacie. Natomiast jeśli ktoś chce poszaleć po bezdrożach to musi mieć auto z napędem na cztery koła. Jeśli zaś chodzi o kupno i sprzedaż to nic prostszego. Rynek używanych aut jest tu duży, a formalności zabierają nie więcej niż dwadzieścia minut.
Jakby tego wszystkiego było mało Australia ma jeszcze jeden ważny atut. Ludzie tutaj są bardzo wyluzowani, bezproblemowi i pomocni. Z przykładami sympatii i bezinteresowności, nie tylko w przypadku naszych gospodarzy z couchsurfingu, spotykaliśmy się tu na każdym kroku. Aż żal wyjeżdżać, ale pocieszam się, że jeszcze tu wrócimy.