Skoro już zdecydowaliśmy się na roczną podróż to powinniśmy mieć jakiś plan. Oczywiście w tym przypadku plan jest raczej tylko po to żeby wiedzieć, w którym kierunku wyruszyć bo na pewno nie da się zaplanować wielu miesięcy podróżowania.
To jest właśnie najpiękniejsze. Nie wiemy gdzie będziemy za miesiąc, za dwa, za pół roku. Mamy jednak kilka pomysłów na tę podróż.
Po pierwsze chcemy podróżować ze słońcem. Czyli być tam gdzie akurat jest ciepło i słonecznie (w końcu dużo czasu będziemy na świeżym powietrzu). A skoro wyruszamy w grudniu to najlepiej zacząć od Ameryki Południowej. Bilety trafiły się do Rio więc to będzie nasz pierwszy punkt. Jak dla mnie brzmi ok. Jak tylko na południową półkulę zacznie nadciągać jesień ruszymy na północ żeby dalej było nam ciepło i przyjemnie. Oczywiście nie unikniemy chłodu (w górach, przy lodowcach) ale tym bardziej takie miejsca warto zwiedzać latem. W porze letniej (nie wszędzie występuje taka pora roku jak lato w naszym rozumieniu) świat jest też ładniejszy. Roślinność bujna, zwierzęta aktywne, dzień dłuższy, morze cieplejsze.
Po drugie postanowiliśmy w tej podróży odwiedzić miejsca, do których nie ma sensu jechać na dwu czy nawet trzytygodniowe wakacje. Do Australii, Nowej Zelandii, Argentyny, Brazylii, Stanów Zjednoczonych czy Chin można oczywiście zajrzeć „na chwilę” ale wydaje nam się, że warto tam spędzić więcej czasu. Dlatego z naszego planu wypadło np. safari w Afryce. To możemy zrobić kiedyś, w ramach zwykłego urlopu.
Po trzecie chcemy zarówno poczuć prawdziwe życie w różnych zakątkach świata, jak i zobaczyć miejsca słynne, choć też przez to bardzo zatłoczone. Dlatego spróbujemy dotrzeć do Birmy czy Bhutanu ale też nie będziemy omijać Chińskiego Muru czy Chrystusa w Rio tylko dlatego, że są to miejsca bardzo turystyczne. W ogóle myślimy o tej podróży bardziej w kategorii miejsc, które chcemy zobaczyć niż trasy, którą chcemy pokonać. Trasa ułoży się sama i sama dostarczy nam wrażeń.
No dobrze, czyli w sumie gdzie się chcemy wybrać? Zaczynamy od Brazylii, gdzie planujemy Rio, Kurytybę i Iguacu. Potem Buenos, argentyńska pampa, Andy, Patagonia i Ziemia Ognista. Na północ przez Chile, aż do Boliwii. Potem hyc! I już będziemy w Nowej Zelandii, którą chcielibyśmy przejechać na motocyklach (pomysł podpatrzony, dzięki). Dalej Australia, Indonezja, Wietnam, Laos, Birma. Przez Indie do Nepalu, Bhutanu i Tybetu. Przez Chiny (lądem) i Pacyfik (samolotem) do Stanów i na Alaskę. A potem już prosto do domu. Przez Nowy Jork.
Taki mamy plan, a co z niego wyknie przekonamy się już niedługo.