powrót
25.04.2013

Złota jesień w Otago

Img_9488_2_small
Złota jesień w Otago.

     Mieliśmy już w naszej podróży kilka razy lato, mieliśmy krótkie momenty zimy ale dopiero w Otago zobaczyliśmy piękną, złotą jesień.

     Cały region, położony w centralno-południowej części Wyspy Południowej jest piękny. Pełen winiarni, kolorowych (jak to jesienią) lasów, gór i niewielkich jezior. Jazda w tym krajobrazie i w pełnym słońcu była znowu przyjemnością. Bez przygód i problemów pokonaliśmy więc 220 kilometrów żeby trafić do Clyde, gdzie zatrzymaliśmy się na kolejne dwa dni.

     Clyde to malutkie miasteczko składające się właściwie tylko z domków, w większości letniskowych. Położone jest uroczo, w pobliżu jeziora i pomiędzy górami. Dookoła rozciągają się łąki, lasy lub winorośle. Jest zielono, złoto i czerwono.

     Jedną z atrakcji okolicy jest domek poszukiwaczy złota z XIX wieku. Budynek z kamienia postawiony na skale wygląda rzeczywiście ładnie ale nie powiedziałbym, że jest jakimś ewenementem. No cóż, tak już chyba jest w Nowej Zelandii, że jak coś ma ponad sto lat to jest zabytkiem i atrakcją. W kraju, który ma 270 lat historii nie powinno to dziwić. Faktyczną ciekawostką regionu jest szlak rowerowy (Rail Trail), który powstał w miejscu linii kolejowej z czasów gorączki złota. Obecnie pociągi już tu nie jeżdżą więc zdecydowano się zerwać stare szyny, a powstały w ten sposób szlak oddać rowerzystom. W lato po kilkaset osób dziennie przemierza ten trakt na dwóch kółkach. Bardzo mi się ten pomysł podoba. Tak właśnie można robić coś z niczego.

     My jednak nie zdecydowaliśmy się zamienić naszych motocykli na rowery i zamiast jeździć po starych szlakach kolejowych wybraliśmy się na przejażdżkę po okolicy. Jeździliśmy, podziwialiśmy piękną złotą jesień, robiliśmy zdjęcia i zdaliśmy sobie sprawę, że po prawie pięciu tygodniach nasza motocyklowa przygoda zaczyna się kończyć. Zostało nam do przejechania ostatnie kilkaset kilometrów. Nadeszła więc pora żeby zająć się sprzedażą naszych pojazdów.

     Dwa dni w Clyde upłynęły nam bardzo spokojnie i przyjemnie. Bardzo nam się ta przerwa przydała, szczególnie, że przed nami ponoć najpiękniejszy Park Narodowy - Mount Cook.